poniedziałek, 30 listopada 2009

Kłomino

Fotograf ślubny ma nieczęsto możliwość popstrykania sobie fot w sezonie. Fotograf ślubny na ogół spędza swoje dni i noce na sesjach, obróbce, wyborze zdjęć, gonieniu terminów i tak w kółko. Pod koniec sezonu jestem na ogół spragniony zwykłego pstrykania fot. Tak... właśnie pstrykania fot gdyż na to mam najmniej czasu. Pięknie jest wyjść z aparatem i nie czuć presji, że trzeba sfotografować najważniejszą uroczystość w życiu dwojga ludzi. Tak właśnie.... czyli na pstrykaniu fotek postanowiłem spędzić ostatnią niedzielę.
...

Czym jest, a raczej było Kłomino wspominał nie będę bo można to sobie wygooglać, a zatem rozpocznę od prostej informacji - byłem tam wczoraj :).

Byłe wojskowe miasteczko radzieckie na terenie Polski nie było kiedyś niczym dziwnym. Takie miasta lub miasteczka znajdowały się na terenie całej polski jednak niemal zawsze występowały w bezpośrednim sąsiedztwie baz wojskowych. Wszyscy o tym wiedzieli, natomiast oficjalnie nie takie miasta istniały na mapach aż do lat 90-tych. Swoją drogą Polska chyba tęskni za takimi miasteczkami gdyż usilnie stara się o bazy amerykańskie.

Nie będę się zbytnio rozpisywał o historii tego miejsca bo sporo o tym w internecie. Napiszę więc o moich wrażeniach. Miejsce budzi mieszane uczucia, bo z jednej strony jest zdziwienie, a z drugiej strony żal. Przykre jest to, że mieszkamy w kraju w którym taki potencjał jest tak bezmyślnie marnowany. Pomnik czasów minionych, na którym można by robić niezłe pieniądze jest obecnie wyburzany budynek po budynku. Teraz została co najwyżej resztka z dawnej świetności i ja mogę sobie jedynie wyobrazić jak to wyglądało na początku lat 90-tych. Zaraz po wyjeździe wojsk rosyjskich można było zrobić choćby skansen czasów PRL, który teraz był by pewnie mekką spotkań fanów militariów. W Polsce jednak trzeba zniszczyć, dać wszystko rozgrabić złomiarzom i innym złodziejom bo tak łatwiej i prościej. Nie trzeba ustalać właścicieli budynków i ewentualnych spadkobierców, nie trzeba geodetów, map, przetargów bo łatwiej i prościej jest to wszystko doprowadzić do ruiny, wyburzyć, a pozostałość w postaci działek budowlanych rozsprzedać między swojaków. Ale może dość już słów. Zaprezentuję kilka zdjęć (choć może lepiej - pstryków), które wykonałem przy okazji pobytu bo miejsce nadal ma to coś... mimo sporych zniszczeń i dewastacji.














































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz